Image Slider By helperblogger.com The slide is a linking image Pure Javascript. No jQuery. No flash. #htmlcaption

piątek, 6 lipca 2007

Chanoyu

O Japońskiej Ceremonii Parzenia Herbaty - Chanoyu - pisałem już przy okazji uroczystości w Centrum Manggha. Ale wypada powiedzieć, na czym to w ogóle polega.

Generalnie ludzie na zdanie "Moja robić japońska ceremonia herbaty" reagują w dwojaki sposób:
- albo śmiechem, że się bawię w głupoty
- albo niezrozumieniem, bo jak z zalewania torebki liptona można zrobić ceremonię i przeżycie duchowe.
Często te dwie opinie się zresztą łączą.

Niestety mało kto naprawdę stara się w to zagłebić, albo chociaż zrozumieć. Cóż, ja nikogo nie zmuszam, ale gadanie, że coś jest głupie/śmieszne/bez sensu, bez poznania tego nie świadczy o szerokim światopoglądzie. Wszyscy jednak ci, którzy chcą się czegoś dowiedzieć, niech czytają dalej.

Na czym tak naprawdę polega więc Chanoyu?
Może najpierw trochę etymologii... Słowo Chado oznaczające ceremonię herbacianą (w sensie jednego spotkania, w którym jest ona praktykowana), zawiera w sobie dwa inne. 'Cha' to po Japońsku herbata, zaś 'do', oznacza drogę (jak Kendo, Judo). Ktoś, kto miał styczność z czymś z '-do' w nazwie, zapewne już ma ogólne pojęcie, o co chodzi.
Pozostałym śpieszę z wyjaśnieniem. W Chanoyu nie chodzi o sam fakt zaparzania tej herbaty (zalewanie jej wrzątkiem). Na dobrą sprawę herbaty mogło by nie być. '-do' w nazwie jest odpowiednikiem rozwoju człowieka, jakiejś głębszej idei. I tak też jest z ceremonią herbacianą.

Ma ona bardzo uroczysty charakter, choć cała otoczka jest dość surowa i daleka od przepychu. Tradycyjnie odbywa się w specjalnym pawilonie zbudowanym w (również) specjalnym ogrodzie, ale na dobrą sprawę wystarczy pomieszczenie w domu, wyłożone matami tatami.

Skupmy się na tradycyjnej ceremonii herbacianej, tej w specjalnie do tego przygotowanym pawilonie i ogrodzie. Cała materialna otoczka od momentu przekroczenia bramy do ogrodu, poprzez spacer przezeń, krótki postój przy źródełku w celu umycia rąk, aż po wkroczenie do pawilonu, ma sprawiać wrażenie iluzorycznego świata, jakby oderwanego od naszej codziennej rzeczywistości. Do pawilonu wchodzi się przez niskie wejście (trzeba kucnąć). Od tego momentu wszyscy są równi. Choćby z jednym pawilonie zasiadł japoński cesarz, a obok niego zwykły przeciętny człowiek, to w tym jednym miejscu są oni sobie równi.

Wnętrze pawilonu również jest bardzo skromnie urządzone. Znajduje się tu tylko zwój z wykaligafowaną sentencją zen (nawiązującą do okazji lub pory roku), zawieszony w tokonoma - specjalnej wnęce. Oprócz tego może znajdować się również jeden, starannie dobrany kwiat (podobnie jak zwój odpowiedni porze roku). Umeblowanie i pozostały wystrój jest bardzo skromny i wyznaczony przez dwie zasady: wabi (ubóstwo, prostota) i sabi (powściągliwość, stonowane kolory).

Goście siadają wokół paleniska, każdy w określonym miejscu. Jest to ważne, gdyż pierwszy gość (ten na najwyższym miejscu) ma podczas ceremonii równie ważne zadanie, co gospodarz. On wymienia z gospodarzem wszelkie grzeczności, on prowadzi z nim rozmowę, on decyduje, kiedy gospodarz ma zakończyć ceremonię.

Rozmowa dotyczy najczęściej utensyliów, które są w ceremonii używane, zwoju, wystroju pawilonu. Rozmawia się o rzeczach związanych z ceremonią, gdyż poruszanie 'codziennych' spraw nie jest mile widziane. Zaś rozmowa o śmierci, chorobach, czy nieszczęściu jest już skrajnym nietaktem.

Najpierw goście częstowani są lekkim posiłkiem, po czym wychodzą do ogrodu, a gospodarz przygotowuje się do ceremonii, jako takiej.

Po powrocie zaczyna się główna część spotkania. Gospodarz parzy herbatę dla każdego z gości. Najpierw (symbolicznie) czyści utensylia, następnie dokładnie ustalonymi ruchami nasypuje sproszkowanej zielonej herbaty do czarki (przy pomocy bambusowej łyżeczki) i prosi gości o częstowanie się wcześniej podanymi słodyczami (herbata jest gorzka). Następnie zalewa czarkę wodą i miesza bambusowym pędzlem (który wygląda prawie jak pędzel do golenia), aż herbata całkowicie się rozpuści. Podaje ją gościom po kolei, powtarzając za każdym razem te czynności.

Po zakończeniu ceremonii goście dziękują gospodarzowi i oglądają jeszcze utensylia.

Tak to wygląda, gdy obserwuje to ktoś trzeci. Ale jest też w tym wszystkim warstwa duchowa.
Najważniejsze ideały herbaty wyrażają cztery słowa: wa, kei, sei, jaku. Wa
oznacza harmonię, jaka powinna panować w stosunkach międzyludzkich, oraz pomiędzy człowiekiem, a wszystkim, co go otacza. Kei oznacza szacunek. Szacunek do wszystkich ludzi i rzeczy. Sei to czystość, zarówno fizyczna jak i duchowa. Zaś jaku oznacza spokój, stan pokoju ducha. Ludzie herbaty - w oparciu o te ideały - uczą się troszczyć o każdy szczegół oraz starają się doskonalić samych siebie.
O to tak naprawdę chodzi. Aby zatroszczyć się o każdy szczegół, dobrać utensylia stosownie do pory roku, rangi spotkania, gości. Aby dokładnie przestrzegać trudnej etykiety. Aby podejść do tego, nie tylko jak do parzenia kubkowego liptona, czy jak do orientalnej ciekawostki, ale jako do duchowego przeżycia.

Każda ceremonia herbaciana jest niesamowita i jedyna w swoim rodzaju. Ma naprawdę unikalną atmosferę.

Opisałem wersję bardzo tradycyjną. Dzisiaj mało kto ma w Japonii specjalny herbaciany pawilon, nie mówiąc już o ogrodzie. Mało kto też ma na tyle utensyliów, aby je dość dobrze dobrać. Dodatkowo nie wszyscy znają dokładnie etykietę i zasady rządzące Chanoyu. Jest to zrozumiałe - nauka jest długotrwała, często kosztowna ( odmian ceremonii jest masa, a ćwiczyć trzeba dużo), podobnie jak utensylia, na pawilon/ogród mało kto ma miejsce.
W praktyce najczęściej ceremonie odbywają sie w pokoju wyłożonym matami tatami, utensylia nie zawsze są odpowiednio dopasowane, czasem brak nawet zwoju, goście i gospodarz nie wymagają od siebie mistrzowskiego opanowania etykiety i reguł. No i ograniczają się do samej ceremonii, bez posiłku. Choć wiadomo - każdy stara się, na ile potrafi.

Ale sam Daisousho na spotkaniu w Mandze mówił: Ceremonia wydaje się bardzo ograniczać człowieka. Ale tak nie jest. Tak naprawdę ona ma dawać wolność. W gruncie rzeczy nie jest ważne to, gdzie ona sie odbywa, czy są odpowiednie utensylia, w jakim stopniu zgromadzeni umieją ją przeprowadzać. Na dobrą sprawę mogłoby nie być herbaty. Chodzi o to, by na chwilę wyłączyć się od całego zgiełku. Poczuć w sobie wa, kei, sei, jaku. Wyjść z takiej ceremonii lepszym i o coś wzbogaconym. Wtedy można mówić o "udanej czarce herbaty".

Trochę to pomieszane? W skrócie chodzi o to, że gospodarz (oraz goście) ma się starać przeprowadzić spotkanie jak najbliższe ideałowi. Dobrać utensylia jak dobrze jest w stanie, przeprowadzić ceremonię jak najlepiej umie. Ale to, że nie ma np. odpowiedniego zwoju na zimę, czy czarki pasującej do reszty utesyliów, lub też jeśli zdarza mu się popełnić błąd przy samym parzeniu nie jest wystarczającą przeszkodą, aby do spotkania nie doszło. Ważne są starania i przeżycie wewnętrzne.


Jeśli ktoś chce się dowiedzieć więcej, zawsze może mnie zapytać:)
Polecam też książkę napisaną przez Daisousho, a wydaną niedawno w Polsce:
Sen Soshitsu, O duchu herbaty. Poznań 2007, Jeżeli P To Q Wydawnictwo
traktującą oczywiście o herbacie.